Eksperyment Ascha – kiedy indywidualne osądy ustępują miejsca potędze grupy – to zjawisko, które nie ominęło także świata korporacyjnego. Czy kiedykolwiek zdarzyło Wam się być świadkiem, jak w trakcie spotkania zarządu decyduje się o losach firmy, mimo że analizy i dane wskazują zupełnie co innego? Wydaje się, że presja otoczenia i potrzeba akceptacji potrafią sprawić, że nawet najbardziej oczywiste fakty zostają przyćmione przez głos większości.
Wyobraźmy sobie sytuację, która na pierwszy rzut oka mogłaby być scenariuszem z filmowego thrilleru – zarząd firmy zasiada do rozmów o wprowadzeniu nowego produktu. Już na samym początku spotkania, wpływowy prezes, niczym reżyser, rzuca stwierdzenie: „Ten produkt to nasz złoty bilet”. Choć dane rynkowe wyraźnie sygnalizują wysokie ryzyko, reszta zespołu milczy. Jedynie kilku mniej asertywnych uczestników decyduje się, poddając wątpliwości, by „firma mogła iść do przodu”. Z czasem, jak w klasycznym eksperymencie Ascha, coraz więcej osób przyłącza się do głównego nurtu myślowego – być może z obawy przed byciem „wykluczonym” lub z przekonania, że to właśnie grupa wie najlepiej.
Eksperyment Ascha doskonale obrazuje, jak łatwo można stracić niezależność w myśleniu. W laboratorium, gdzie badani mieli ocenić długość linii na kartkach papieru, presja grupy potrafiła zmienić nawet najbardziej oczywiste spostrzeżenia. Tę samą dynamikę obserwujemy na salach konferencyjnych – analizy, liczby i rzetelne dane zostają zastąpione przez subtelną manipulację społeczną, a decyzje podejmowane są nie na podstawie obiektywnych przesłanek, lecz na chęci wpisania się w obowiązujący nurt.
Niewątpliwym utrudnieniem jest tu hierarchia – w każdej grupie zarządczej znajdzie się ktoś, kto swoim autorytetem zdaje się przeczyć prawom logiki. Dodatkowo, kultura korporacyjna nakłada dodatkową presję, sugerując, że niezgodność z dominującym zdaniem to nie tylko odstępstwo, ale i potencjalne zagrożenie dla jedności zespołu. W idealnym świecie każdy mógłby otwarcie wyrażać swoje wątpliwości, a dyskusja, choć gorąca, pozostawałaby merytoryczna. Niestety, w rzeczywistości często zamiast szczerej wymiany poglądów, słyszymy jedynie przyzwolenie – zgodę z dominującym stanowiskiem, nawet jeśli nie ma ono oparcia w faktach.
Zadajmy sobie pytanie: czy naprawdę chcemy, aby nasze decyzje były wynikiem bezrefleksyjnego dostosowania do grupy, jak w eksperymencie Ascha? Może nadszedł czas, aby w korporacyjnych kuluarach odważniej stawiać na autentyczną wymianę zdań, gdzie każda opinia, niezależnie od hierarchii, znajdzie swoje miejsce. W końcu, uzgadnianie stanowiska to osobna kwestia – można się z czymś nie zgadzać, ale nie warto rezygnować z własnych przekonań pod wpływem presji otoczenia.
W erze, gdzie informacja jest na wagę złota, nie pozwólmy, by eksperyment Ascha stał się codziennością w naszych biurach. Prawdziwy rozwój firmy zaczyna się od otwartej dyskusji, a nie od cichego przytłumiania głosów krytycznych. Może czas na zmianę paradygmatu?